Na marginesie „Krawca” Tomasza Marka Sobieraja
„Dlaczegoście tak miękcy, tak mięknący i ulegający? Dlaczego (...) w waszym spojrzeniu tak mało losu? A skoro nie chcecie być losem, skoro nie chcecie być nieubłagani: jakże moglibyście kiedyś wraz ze mną – zwyciężać? (...) jakże moglibyście kiedyś wraz ze mną – tworzyć? Wszelki twórca jest bowiem twardy. I błogością musi się wam zdawać, że swą dłoń odciskacie na tysiącleciach jak w wosku – błogością, że na woli tysiącleci piszecie jak na spiżu – twardsi nad spiż, szlachetniejsi nad spiż. Jedynie najszlachetniejsze jest całkowicie twarde.”[1]
„To przecież ważne, jak się zaczyna prawdziwe życie. Można je zacząć w cierpieniu, radości, udręce lub ekstazie, szaro albo kolorowo, i w dowolnej postaci. To kwestia wiary, reżyserii i, poniekąd, smaku. Więc warto przynajmniej spróbować zostać twórcą samego siebie.” [2]
Co to znaczy być artystą? Autor „Krawca” przewrotnie odpowiada: być artystą to być „Trochę poetą i filozofem, człowiekiem w istocie samotnym”[3], który został skazany na taki los z racji posiadanego talentu i przemożnej potrzeby tworzenia, lecz w przeciwieństwie do garstki nadwornych artystów, okrzykniętych geniuszami przez krytyków i uwielbianych przez rzesze odbiorców, zderza się z obojętnością i niezrozumieniem. Jedynie nieliczni spośród tych, którzy konsekwentnie podążają wyboistą drogą sztuki są doceniani i zauważani przez współczesnych. Otrzymują laur sławy, cieszą się uwielbieniem i zyskują uznanie. Spadają na nich liczne zaszczyty. Przyznawane są im nagrody i wyróżnienia. Reszcie przypada gorzki los samotnego wędrowcy, niekiedy wyklętego przez społeczeństwo banity naznaczonego piętnem skandalisty, który śpiewa sobie i muzom. Wielu umrze w zapomnieniu i dopiero potomni, którzy przystaną nad ich zapomnianym grobem, wsłuchają się w pozostawione przez nich słowa i zachwycą zaklętą w nich melodią, wzniosą im w przyszłości wspaniały pomnik, czyniąc tym samym nieśmiertelnym i samego twórcę, i jego dzieło.
Kim zatem jest artysta? Czy jest on tylko upadłym rzemieślnikiem, który niczym tytułowy Krawiec zajmuje się już nie kreacją, krojeniem i szyciem ubrań na miarę, lecz przede wszystkim re-kreacją, przeróbką gotowych strojów zgodnie z aktualną modą? Czy też jest on dumnym i namaszczonym przez muzy wybrańcem, równym bogom demiurgiem, który miota słowem niczym Zeus gromami i wskazuje drogę szukającym sensu i trawionym przez egzystencjalny niepokój, który gardzi pochłoniętymi walką o przetrwanie i goniącymi za ulotną sławą, który spogląda śmiało losowi w twarz i rzuca wyzwanie bożkom tłumu – żądzy bogactwa i popularności? „To przecież ważne, jak się zaczyna prawdziwe życie”[4] – pisze autor "Krawca". Tym samym wypowiada na głos trawiące jego bohatera pragnienie, żeby porzucić swój warsztat i podążyć śladem wielkich demiurgów, „przynajmniej spróbować zostać twórcą samego siebie”.[5] W tych słowach pobrzmiewa duch egzystencjalizmu i nietzscheańska wola mocy[6] – chęć przekraczania własnych ograniczeń i zmagania się z losem oraz odwaga podążania drogą, która prowadzi ku pełniejszemu byciu sobą, ku świadomemu człowieczeństwu uwolnionemu od podporządkowania się czemukolwiek i komukolwiek. Nawet najszlachetniejszej idei – Miłości do drugiego człowieka lub Boga. Nawet absolutnemu Dobru – samemu Bogu, będącemu uosobieniem Dobra. Gdyż ślepe przywiązanie do idei prowadzi często na manowce człowieczeństwa. Gdyż postawa podporządkowania i uległości zawsze oznacza rezygnację z wolności i woli samostanowienia. Gdyż niewolnik, tracąc podmiotowość, nie jest już kowalem własnego losu, lecz bezwolną gliną w rękach innych ludzi lub losu. Gdyż bezmyślny naśladowca jest tylko epigonem i zręcznym kuglarzem, bawiącym się słowem, a nie rzeźbiarzem, wykuwającym w pocie czoła niezniszczalne dzieła sztuki, które zdolne są przetrwać wieki. Każdy twórca powinien więc odpowiedzieć sobie na pytania, które postawił kiedyś Nietzsche, a które nurtują także Krawca:„Czy jesteś autentyczny? czyś tylko aktorem?”, "Czy chcesz iść razem z innymi? czy iść na przedzie? czy iść dla – siebie samego?..."[7] Za wolą mocy nie kryje się zatem jedynie przekonanie o własnej wyjątkowości, zabarwione pogardą dla innych[8], lecz przede wszystkim odwaga bycia sobą i amor fati – akceptacja własnego losu, jakikolwiek by nie był. „ Artysta tragiczny n i e j e s t pesymistą – zauważa Nietzsche – mówi „tak” wszystkiemu, co problematyczne i straszliwe (…)”. [9]
W stwierdzeniu Krawca „zostałem artystą” [10] nie odnajdziemy dumy z powodu bycia wybrańcem muz ani radości z podążania własną drogą. Pobrzmiewa w nim za to fatalizm i narastające poczucie osamotnienia. W pewnym momencie Krawiec wyznaje, że otacza go „coraz większa pustka, przechodząca prawie niepostrzeżenie w stan bezdennej osobności.” Fatalizm ten podsycany jest przez niepewność i wewnętrzny niepokój oraz niemożność odnalezienia się w społeczeństwie, które nie potrzebuje już krawców-artystów – niezależnych dyktatorów mody, które zadowala się uniformami – seryjnymi ubraniami szytymi masowo w fabrykach i noszonymi przez jeden sezon. Tak opisuje czasy, w których przyszło żyć Krawcowi Dziewczyna (jedna z ostatnich klientek i alter ego bohatera): „Nastał koniec sztuki czystej i głębokiej myśli – jesteśmy świadkami zagłady. To widać nawet w poezji, która przecież winna być ostoją logiki, refleksji i estetyzmu, a jest tylko bełkotem.”[11] Krawiec jest człowiekiem sfrustrowanym i rozgoryczonym, gdyż uprawia anachroniczny zawód, gdyż wymyślane przez niego kreacje nie są już nikomu potrzebne, a ponieważ nie potrafi niczego innego robić nie jest mu łatwo pogodzić się z losem, który przypadł mu w udziale. Ojciec Krawca też był artystą i to po nim odziedziczył zakład krawiecki. Nie tylko artysta skazany jest na nieustanne miotanie się między wiarą i zwątpieniem, między snem o wieczności, a nicością, między marzeniem o wielkości, a brutalną rzeczywistością, między tym w końcu co metafizyczne i duchowe, a fizjologiczne i cielesne. To rozdarcie właściwe jest każdemu człowiekowi, gdyż człowiek nie jest, lecz dopiero staje się i zawsze jest niejako w drodze ku sobie. Sztuka również jest terenem ścierania się odmiennych i skonfliktowanych ze sobą żywiołów – materii oraz idei, tego co estetyczne, oryginalne i innowacyjne oraz tego co anestetyczne i wtórne, co jest tylko bezmyślnym powtórzeniem lub nieudolnym naśladownictwem.
Autor poematu „Krawiec” jest świadomy przepaści, która dzieli wyobraźnię i twórczą myśl od opornej na kształtowanie materii oraz rozdźwięku istniejącego między potrzebą tworzenia rzeczy oryginalnych, unikalnych i pięknych, a koniecznością podporządkowania się panującym modom i stylom oraz gustom odbiorców. Jego gorzkie przemyślenia na temat sztuki i artysty znalazły odzwierciedlenie w "Krawcu". Dzieło to przypomina kunsztowną, wysadzaną szlachetnymi kamieniami pozytywkę, z której nieoczekiwanie zamiast miłej dla ucha melodii zaczynają wydobywać się zgrzyty i nieprzyjemne dźwięki. Język najpierw wznosi się na wyżyny artyzmu, olśniewając czytelnika wyobraźnią i uwodząc erudycją, by potem otrzeć się o mowę potoczną i zanurzyć w rynsztoku. Poemat szokuje wówczas obscenicznością, wtrącanymi bez uzasadnienia wulgaryzmami i wplatanym w wypowiedzi mizoginizmem. Te fałszywe tony, i rażący dysonans, wkradający się ukradkiem do dzieła i sprawiający, że pojawiają się w nim stylistyczne pęknięcia (oznaka rozchwiania i wypaczenia formy), to rezultat naśladowania stylu uprawianego przez artystów, którzy – w przeciwieństwie do tytułowego Krawca – odnieśli sukces i zdobyli poklask krytyki, chociaż „ nie mają wiedzy, ducha i nie myślą”[12]. Drwiąc z rzekomego artyzmu uznawanych za wybitne utworów, których miałkość obnaża i wyśmiewa, stwierdzając: „Sterta banałów, zbiór kilkudziesięciu słów, monosylab i stęknięć”[13], autor miesza to co szlachetne, w tym piękno wyszukanego języka, mieniącego się od barwnych epitetów i zaskakujących metafor, z tym co prymitywne, obsceniczne i wulgarne. Z rozmysłem tworzy "Tak, żeby cham zrozumiał, a inteligent nie pogardził." [14] Z premedytacją konstruuje zatem dzieło zdolne – przynajmniej w zamyśle – zadowolić wszystkich odbiorców. Kulminacyjnym punktem "Krawca", będącym nawiązaniem do romantycznej improwizacji, a jednocześnie karykaturą aktu kreacji, jest bluźnierczy akt pro-kreacji zdegradowanej już nie do tego co fizjologiczne i zwierzęce, lecz mechaniczne. Kreacja przeobraża się tym samym w pełni kontrolowany i zautomatyzowany proces wytwarzania dzieła sztuki przez twórcę-maszynę, a jej produktem jest parafuturystyczny bełkot: „raz. raz. raz. po tysiąckroć raz. .uderzałem. jak pneumatyczny młot przy buDowie. czegoś wielkiego”.[15] Banalna treść i pseudointelektualna papka są tutaj wtłaczane do formy, która jest imitacją awangardowego dzieła sztuki. Tworzenie zostaje w ten sposób nie tylko pozbawione boskiego pierwiastka jakim jest natchnienie (wyobraźnia), i tym samym odarte z tego co sakralne i boskie, ale także wyzute z tego co ludzkie ( uczucia) i zwierzęce (instynkt). W pewnym momencie wypowiedź, ulegając dalszej erozji, przestaje być nośnikiem myśli i zamienia się w worek na językowe odpady – na śmieci zakłócające komunikację i czyniące ją nieczytelną bądź wręcz niemożliwą. Zdanie będące ciągiem zestawionych przypadkowo ze sobą znaków „ ! @ # $ % ^ & * () _+{}:”<> ” jest pozbawione jakiegokolwiek sensu, chociaż ̶ paradoksalnie ̶ każdy z symboli coś przecież znaczy. [16].
Tytułowego Krawca dręczy ciągle niepokój. Bohater poematu zdaje się nieustannie pytać samego siebie: Czy ja jestem wielkim artystą? Czy miernikiem artyzmu mogą być popularność i sława? A jeśli nie one, to co nim jest? Ten niepokój trawił wielu twórców przed Krawcem i ta niepewność dręczyła wielu artystów – zwłaszcza tych samotnych i niezrozumianych za życia, odrzucanych przez współczesnych. Potwierdzenia ostatecznie szuka Krawiec u swoich duchowych i intelektualnych mistrzów (ludzi pióra i myślicieli) oraz wrażliwych na słowo odbiorców (Dziewczyna), a nie pośród obojętnego i anonimowego tłumu, który głuchy jest na melodię jego słów i ślepy na ich blask, który nie podejmuje z nim dialogu, bo nie chce, bo nie potrafi podjąć wyzwania rzuconego przez twórcę z powodu ignorancji lub intelektualnego lenistwa. Krawiec opiera się tym samym pokusie, by podążyć za duchem epoki, pójść na skróty, uderzyć w miłe dla tłumu tony i – zdradzając swoje ideały oraz porzucając wizję sztuki, której był do tej pory wierny – zostać „Nowym Wieszczem. Największym Poetą Współczesności, Źródłem Nowego Języka, Wielkim Zwrotnicowym Literatury, Mątblankiem Słowa, Natchnionym Ojcem Poezji”. [17]
Nie jest łatwo być artystą niezrozumianym, ignorowanym przez współczesnych bądź odrzucanym, ale dla tych, którzy są wierni sobie i swojemu powołaniu nie ma innej drogi ku wiecznej sławie i nieśmiertelności jak konsekwentne dążenie do celu i podążanie obraną przez siebie drogą – nawet jeśli będzie to zarośnięty trawą i omijany przez wszystkich szlak. „Wszelki twórca jest bowiem twardy”[18] – mówi ustami Zaratustry Nietzsche. I musi być twardy, jeśli chce tworzyć trwałe, ponadczasowe dzieła – dzieła, które będą trwalsze od tych odlanych ze spiżu. Jedynie nieliczni zwyciężą i zdobędą laur nieprzemijającej sławy. Zwyciężą ci, którzy będą mieli odwagę zmierzyć się ze swoim losem i go udźwigną, którzy będą nieubłagani, bezkompromisowi i wytrwali w dążeniu do wyznaczonego celu. W sztuce nie ma bowiem miejsca na fałsz i kompromisy. Dzieła produkowane seryjnie, schlebiające zmiennym modom i gustom tłumu stają się lekkostrawną rozrywką – „fascynującym bełkotem”[19], tanią błyskotką, której czar szybko przemija – i niewiele mają wspólnego z żywą sztuką. Przypominają zręczne sztuczki kuglarzy, a nie prawdziwą sztukę, która ma twardość i przejrzystość diamentu, która odbija w sobie wartości, która oślepia Prawdą, Dobrem i Szlachetnością, która potrafi tchnąć życie nawet w martwą materię ( Galatea Pigmaliona). Jedynie takiej sztuki nie skruszy ząb czasu. Jedynie taka sztuka przetrwa wieki, gdyż „tak jak na początku świata, światło zabiło ciemność, tak myśl jasna zniszczy pustkę i pozór”. [20]
Co to znaczy być artystą w dzisiejszych czasach ̶ w epoce łatwości dzielenia się słowem i swobody wypowiedzi, w epoce rozprzestrzeniania się słów z prędkością bliską światłu? Czy wszyscy niezrozumiani za życia artyści skazani są na samotność, a unoszący się na fali popularności na schlebianie gustom odbiorców? Jak odróżnić żywą mowę od bełkotu? Jak odróżnić mędrca od pozera, a prawdziwą sztukę od kuglarstwa? I czym mierzyć artyzm? Ilością pochlebnych recenzji i wydanych publikacji? Czy też błyskiem słowa, konstrukcją formy, jasnością i głębią myśli? Te pytania stawia przed czytelnikiem autor poematu „Krawiec”, ale są to pytania retoryczne. Wszak w sztuce – parafrazując słowa Cypriana Kamila Norwida z „Promethidiona” – zawsze „idzie o formę, to jest Piękno. (...) o treść, to jest o Dobro i o światłość obu: Prawdę.” [21] Jedynie taka sztuka może zastanowić, skłonić do refleksji i zachwycić. Jedynie taka sztuka może w przyszłości obudzić żywy odzew u odbiorcy.
To czy sztuka będzie wytrwale stać na straży uniwersalnych wartości, bawić i dostarczać lekkostrawnej rozrywki, czy też zaciągnie się do służby ideologii zależy przede wszystkim od artysty i jego osobistych wyborów. I rację ma Nietzsche, pisząc: „Jedynie najszlachetniejsze jest całkowicie twarde”[22]. Dlatego należy zawsze „Wdawać się jedynie w sytuacje, w których nie można mieć pozornej cnoty, w których raczej, jak linoskoczek, albo człowiek spada, albo stoi – albo uchodzi… ”[23] O tym powinien pamiętać każdy twórca, dręczony wątpliwościami, który marzy o dostaniu się na najwyższy szczyt sławy i pozostaniu w żywej pamięci przyszłych pokoleń. Innej, łatwiejszej drogi nie ma. Autor „Krawca” stara się nią podążać, bo - jak mówi ustami swojego bohatera - warto „zostać twórcą samego siebie” i żyć prawdziwym życiem, „warto przynajmniej spróbować”, ryzykując przy tym, że „W najgorszym razie, wyjdzie brak ducha, talentu, nieznajomość rzemiosła (...), czyli i tak rzeczy w sztuce wszechobecne.”[24] . Życie mamy jedno i tylko od nas zależy jak je przeżyjemy – idąc z podniesionym czołem, gardząc przelotną sławą, czy na klęczkach, żebrząc o zaszczyty. Jedynie taka niewzruszona i heroiczna postawa pozwala z ufnością spojrzeć w przyszłość i z nadzieją powtórzyć za Słowackim: „przyszłość moja! I moje będzie za grobem zwycięstwo!” [25]
© Joanna Turek
Tekst opublikowany w Twórczości, nr 6/2013.
___________________________________
Przypisy:
[1] F. Nietzsche, Zmierzch bożyszcz czyli jak się filozofuje młotem, Kraków 2000, s. 125.
[2] T.M. Sobieraj, Krawiec, s. 13.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże, s. 13.
[5] Tamże, s.13.
[6] Echa filozofii Nietzschego odnajdujemy nie tylko w koncepcji artysty – „Mnie od tłumu i większości pojedynczych ludzkich kalek różni to, że mam świadomość i wolę tworzenia (...). Bóg (...)stworzył mnie (...) na swoje (...) podobieństwo intelektualne, bym też mógł tworzyć (...)Tłum to zapewne nieudane egzemplarze – jak przy każdej seryjnej robocie.” [T. M. Sobieraj, Krawiec, s. 40-41] – ale także w stosunku do śmierci. Bohater „Krawca” dochodzi do tej samej konkluzji co filozof. Nietzsche: „Dumnie umrzeć, gdy nie można już dumnie żyć. Śmierć dobrowolnie wybrana, śmierć we właściwym czasie, z jasnością i radością, dokonana (...) tak iż możliwe jest rzeczywiste pożegnanie, g d y j e s z c z e o b e c n y j e s t t e n, kto się żegna (...)” [ F. Nietzsche, Zmierzch bożyszcz..., dz. cyt., s. 97.]. Sobieraj: „warto się zastanowić, jaka śmierć jest najlepsza, i może ją wyśnić, wybrać samemu, a nie zdawać się na głupi często przypadek.” [T. M. Sobieraj, Krawiec, s. 13 ]
[7] F. Nietzsche, dz. cyt., s. 25.
[8] Zob. przypis nr 6.
[9] F. Nietzsche, dz. cyt., s. 39.
[10] T.M. Sobieraj, dz. cyt., s. 12.
[11] Tamże, s. 39.
[12] Tamże, s. 19.
[13] Tamże, s. 22.
[14] Tamże, s. 26.
[15] Tamże, s. 23-24.
[16] Tamże, s.25.
[17] Tamże, s. 26.
[18] F. Nietzsche, dz. cyt., s. 125.
[19] T. M. Sobieraj, Krawiec, s. 22.
[20] Tamże, s. 32.
[21] C. K. Norwid, Promethidion, Warszawa 1923, s. 8.
[22] Zob. przypis nr . 1.
[23] F. Nietzsche, dz. cyt., s. 22.
[24] T. M. Sobieraj, Krawiec, s. 13-14.
[25] J. Słowacki, Beniowski, Wrocław 1985, s. 182.
Poemat dygresyjny Krawiec. Wydawca: Editions Sur Ner. Łódź, 2012.
Poemat dygresyjny Krawiec. Wydawca: Editions Sur Ner. Łódź, 2012.